Uliczny tor w Baku ponownie potwierdził swoją reputację: w sobotę kwalifikacje do Grand Prix Azerbejdżanu zamieniły się w jeden z najbardziej chaotycznych epizodów sezonu Formuły 1. Sześć przerw z powodu czerwonych flag, wypadki liderów mistrzostw i niespodziewani bohaterowie — wszystko to wydarzyło się w ciągu zaledwie dwóch godzin. To, co miało być rutynowym ustawieniem sił przed wyścigiem, stało się dramatycznym spektaklem, w którym losy kierowców ważyły się w jednej chwili. Materiał przygotowała redakcja lechia-gdansk.pl.
Czerwone flagi i dramat faworytów
Już pierwszy segment okazał się testem wytrzymałości dla mechaników. Alex Albon, który dzień wcześniej imponował tempem, uderzył w bandę i odpadł z dalszej rywalizacji, kończąc kwalifikacje na ostatniej pozycji. Chwilę później Nico Hülkenberg zostawił tor usłany odłamkami po zderzeniu z betonową ścianą. Kierowcy Alpine także nie uniknęli błędów: Pierre Gasly i Franco Colapinto niemal jednocześnie stracili kontrolę nad bolidem w tym samym zakręcie.
Sytuacja skomplikowała się w drugim segmencie — Brytyjczyk Oliver Bearman uszkodził zawieszenie po kontakcie ze ścianą. Jednak największe sensacje wydarzyły się w finale: Charles Leclerc przeliczył się z przyczepnością na wilgotnej nawierzchni, a lider mistrzostw Oscar Piastri nie utrzymał auta w trzecim zakręcie i rozbił samochód.

Williams i pierwsza „czysta robota” Sainza
Na tle wypadków i błędów innych kierowców największym bohaterem soboty został Carlos Sainz. Hiszpan wycisnął maksimum z możliwości Williamsa i wywalczył drugą pozycję startową — najlepszy wynik zespołu od czterech lat. Jego strategia była prosta: zaatakować jako pierwszy, zanim deszcz sprawi, że tor stanie się zbyt śliski.
Sainz przyznał, że ekipa skoncentrowała się na pracy z oponami i wreszcie osiągnęła stabilność. Dzięki temu jego czas okrążenia niemal dorównał tempu Verstappena, który jednak zdołał odebrać pole position. Dla Williamsa to symboliczne zwycięstwo — dowód, że zespół potrafi wykorzystać okazję, gdy tylko się pojawi.

Red Bull i mistrzostwo Verstappena
Max Verstappen rozpoczął weekend w roli goniącego: Red Bull wydawał się dopiero trzecią siłą. Jednak w decydującym momencie Holender ponownie pokazał swoje niesamowite wyczucie toru. Jego 46. pole position w karierze było efektem trafnych ustawień pod prędkość na prostych i perfekcyjnego unikania błędów.
Nie można zapominać o Yuki Tsunodzie: Japończyk osiągnął najlepszy wynik w barwach Red Bull Racing. Choć jego szóste miejsce zawdzięczało się również wypadkom rywali, postęp Tsunody jest niezaprzeczalny i daje mu realne powody do dumy.

Racing Bulls i przełom Liama Lawsona
Młodszy zespół Red Bulla — Racing Bulls — również pokazał się z dobrej strony. Liam Lawson złożył jedno z najlepszych okrążeń w swojej karierze i ustąpił jedynie liderom. Jego przewaga ujawniała się zwłaszcza w pierwszym i trzecim sektorze, gdzie systematycznie zyskiwał nad konkurentami.
Ten sukces ma znaczenie nie tylko sportowe, ale i strategiczne: coraz głośniej mówi się, że Lawson i Tsunoda rywalizują o miejsce w składzie na sezon 2026. Dlatego każdy taki wynik może być kluczowy dla przyszłości młodego Nowozelandczyka.
Porażka McLarena i Ferrari
Wielu oczekiwało, że to właśnie McLaren i Ferrari będą dyktować tempo w Baku. Tymczasem kwalifikacje zamieniły się w koszmar. Lando Norris wywalczył dopiero siódmą pozycję, a Piastri, po wypadku, ruszy do wyścigu z dziewiątego miejsca.
Ferrari wypadło jeszcze gorzej. Charles Leclerc miał szansę na pole position, ale ostatecznie popełnił błąd w kluczowym momencie. Jego partner nie zdołał natomiast znaleźć właściwego balansu w samochodzie i wypadł z pierwszej dziesiątki. Efekt — żaden z kierowców Scuderii nie znalazł się w czołówce.

Chaos sprzyja przygotowanym
Baku po raz kolejny udowodniło, że zwyciężają tu ci, którzy zachowują zimną krew. Williams wykorzystał okazję i wrócił na czoło, Red Bull postawił na doświadczenie Verstappena i trafił w punkt, a McLaren i Ferrari będą musiały odrabiać straty w niedzielnym wyścigu.
Przypomnijmy, że pisaliśmy również o Arsenal – Manchester City: prognoza i gdzie oglądać Premier League 21 września.