Fenomen System Of A Down: Dlaczego wciąż budzą nostalgię?

System Of A Down stał się ikoną początku XXI wieku. Dlaczego ich muzyka tak mocno działała na nastolatków i czemu wciąż budzi nostalgię?

6 Odczyt
Fenomen System Of A Down – głos pokolenia 2000

Przez długi czas każde pokolenie miało swoich buntowniczych idoli. Dla młodzieży dorastającej w pierwszej dekadzie XXI wieku takim symbolem stał się System Of A Down. Amerykanie o ormiańskich korzeniach wyróżniali się na tle innych gwiazd ciężkiej muzyki nie tylko etnicznym brzmieniem, ale też nietypowym wokalem i energią. W przeciwieństwie do wielu innych zespołów, których słuchało się w wieku szesnastu lat, SOAD wspomina się dziś z ciepłem i nostalgią, a nie z zakłopotaniem. Jednak naturalne było też to, że ich publiczność dorastała, zmieniała muzyczne preferencje i odchodziła dalej. Na czym polegał ten fenomen? Materiał przygotowała redakcja lechia-gdansk.pl/

Idealna muzyka dla zbuntowanych nastolatków

System Of A Down trafiał przede wszystkim do młodzieży, która szukała czegoś innego niż klasyczne metalowe kapele. Dla dorosłych ich utwory często stawały się zbyt chaotyczne i trudne w odbiorze, ale właśnie w tym kryła się siła. Status kultowego zespołu budował się także dlatego, że od samego początku mocno różnili się od innych ikon sceny lat dwutysięcznych.

Fenomen System Of A Down – głos pokolenia 2000

Łatwo było się od nich uzależnić

SOAD działał jak „gateway drug” dla przyszłych fanów cięższej muzyki. Zacząć słuchać mógł właściwie każdy, bo znajomi zawsze mieli w zanadrzu płyty z „Chop Suey!” czy „Toxicity”. Wokal Serja Tankiana, miejscami wręcz operowy, zapadał w pamięć od pierwszego odsłuchu. Na tle klasyków pokroju Metalliki czy Iron Maiden wyróżniał się niezwykłym kontrastem – i dlatego młodzież tak chętnie wybierała właśnie ich.

Wczesna twórczość SOAD była pełna ostrych, szybkich numerów, ale z czasem zespół coraz śmielej sięgał po ormiańskie motywy i orientalną melodykę. Tym samym odróżniał się od innych nurtów – czy to od ponurego grunge’u Nirvany, czy od teatralnego, patetycznego symfonicznego metalu Nightwish. Dzięki temu nawet ktoś, kto na co dzień słuchał rapu czy elektroniki, mógł znaleźć dla siebie coś w ich katalogu.

W epoce nie mieli konkurencji

Patrząc z perspektywy popkultury, System Of A Down wyróżniał się na tle Korn, Slipknota, Limp Bizkit czy Disturbed. Powierzchowny odbiorca wrzucał ich do jednego worka z etykietą „rock”, bo „głośno grają na gitarach”. Ale SOAD nigdy nie mieli stygmatyzujących etykiet, które odstraszały słuchaczy. Korn kojarzył się z mrocznym rapcorem, Slipknot z maskami, a Rammstein – mimo popularności – bywał parodiowany. SOAD balansował na granicy: ciężcy, ale przystępni, buntowniczy, ale melodyjni.

Serj Tankian potrafił nawet wtedy, gdy krzyczał, robić to melodyjnie. A gdy dołączał subtelniejszy wokal Darona Malakiana, utwory zyskiwały dodatkowy wymiar. Do tego teksty były zrozumiałe, co miało ogromne znaczenie dla nastolatków, którzy dopiero uczyli się angielskiego.

Teksty – moc i słabość zarazem

System Of A Down serwował prosty, bezpośredni protest. Uczyli, że ludobójstwo jest złe, że rządy manipulują ludźmi, a każdy jest ofiarą „systemu”. Rzadko jednak wykraczali poza ogólniki. Owszem, pojawiały się konkretne odniesienia – jak Tiananmen w „Hypnotize” czy stałe nawiązywanie do ludobójstwa Ormian – ale najczęściej była to publicystyka w lekkostrawnej formie.

To jeden z powodów, dla których z SOAD łatwo było wyrosnąć. Dłużej nosi się w sercu złożone teksty The Cure niż proste hasła o złym rządzie. A jednak właśnie ta prostota była też zaletą: nastolatkom dawała poczucie buntu w najprostszych słowach.

Fenomen System Of A Down – głos pokolenia 2000

Zdolni do absurdu i eksperymentów

Ich twórczość nie kończyła się na politycznych sloganach. Potrafili być zabawni i absurdalni. „Vicinity of Obscenity” z legendarnym „banana terracotta pie” czy „Old School Hollywood” z baseballowymi odniesieniami pokazują, że SOAD nie bali się dystansu i autoironii. To przyciągało młodych, bo w świecie subkultur taki luz nie był częsty.

Bywały też piosenki oparte na osobistych doświadczeniach. „Kill Rock’n’Roll” powstało po tym, jak Malakian potrącił samochodem królika i nadał mu przezwisko „Rock’n’Roll”. Tekst, choć pozornie absurdalny, miał dla autora bardzo konkretne znaczenie.

Muzyka, która broni się do dziś

Choć ich dyskografia zakończyła się w połowie lat 2000, wiele utworów nadal robi wrażenie. „Lost in Hollywood” z nieustannymi zmianami brzmienia czy „Stealing Society” z rapowym flow Malakiana pokazują, że grupa potrafiła łączyć style i zaskakiwać. Nawet jeśli teksty były banalne, sama muzyka budowała kult.

Rozpad we właściwym momencie

SOAD zakończyli działalność w 2005 roku, czyli w momencie największej popularności. Dzięki temu nie zdążyli nagrać słabszych albumów, które mogłyby rozczarować fanów. Kolejne projekty Tankiana i Malakiana miały swoją publiczność, ale nigdy nie osiągnęły podobnego statusu. Reuniony koncertowe dawały satysfakcję, a dwa single z 2020 roku („Protect The Land” i „Genocidal Humanoidz”) miały już bardziej polityczne niż artystyczne znaczenie.

Dzięki temu, że zespół rozpadł się w odpowiednim momencie, fani zachowali go w pamięci jako coś wyjątkowego. Nie było rozczarowania „słabym albumem starych idoli”. Została legenda i nostalgia.

Fenomen System Of A Down – głos pokolenia 2000

Dlaczego wciąż budzą nostalgię?

Album „Toxicity” z 2001 roku stał się częścią kulturowego DNA całego pokolenia. To nie była muzyka dla wąskiej subkultury, ale dla masowego odbiorcy, który szukał buntu i czegoś świeżego. SOAD udało się stworzyć fenomen, który łączył ostrą muzykę z przystępnością i poczuciem humoru.

Pokolenie dorastające w latach 2000 zawsze będzie wspominać, jak budzik wyrywał ich krzyk „Wake up!” z „Chop Suey!”, albo jak w kółko słuchali „Hypnotize”. Być zespołem, który staje się takim symbolem – to ogromne osiągnięcie.

Przypomnijmy, że pisaliśmy również o tym, że System Of A Down zagra w Warszawie! Znamy datę koncertu