Trzeba pogratulować zespołowi Lechii Gdańsk zwycięstwa, ale skupię się na naszym zespole. Do bramki mieliśmy pomysł na grę, wydawało się, że mamy to wszystko pod kontrolą. Przeprowadziliśmy kilka kontrataków, powinniśmy chociaż jeden z nich zakończyć bramką. Tak w piłce bywa, ze jeden indywidualny błąd w polu karnym, dostajemy gola na 0:1 i wszystko się sypie. Druga połowa to już podjęcie próby gry takiej bardziej otwartej. Nie stworzyliśmy nic wielkiego, a mogliśmy się nadziać na kilka kontrataków i druga bramka też jest tego konsekwencją, więc mamy konkretny obraz zespołu na dzisiaj, informację nad czym trzeba pracować i co robić z drużyną.
– W wielu momentach odbijaliśmy się od tych silnych zawodników i był problem stworzenia ataku pozycyjnego, dlatego grając w drugiej połowie, w momentach kiedy szukaliśmy informacji na temat zawodników, wchodzi trójka świeżych piłkarzy – przypomnę, że Gnjatić dostał dzisiaj czwartą żółtą kartkę, dlatego musimy poszukiwać rozwiązań na najbliższy mecz mistrzowski. Tak naprawdę przegraliśmy 0:2, nabiegaliśmy się bardzo dużo i nic to nie przyniosło. To jest też konkretna informacja na temat tej jakości, umiejętności gry z zespołem tak zorganizowanym, jak Lechia Gdańsk. Próbowaliśmy w pewnym momencie ustawienia 4-4-2, można powiedzieć, że zbliżonego do tego, co do tej pory grała drużyna Korony, ale tak naprawdę oprócz dużej ilości biegania, chęci, że zależy, że chcemy, to powiedzmy sobie szczerze, ale było bardzo ciężko coś stworzyć.
– Pozytyw dla mnie? W końcowej fazie wejście Żyro, który gdzieś przyjął piłkę, dośrodkował pomiędzy linię bramkarza i obrońców, zagroził celnym strzałem – tu akurat powiedziałbym, że warto było to zobaczyć w końcówce, bo musimy tworzyć monolit. 35 minut meczu w pierwszej połowie świadczyło o tym, że zawodnicy są w stanie realizować założenia. Boli tylko to, że kiedy tak trudno się tworzy tutaj sytuacje bramkowe, myśmy je stworzyli, ale ich nie wykorzystaliśmy.